czwartek, 26 maja 2016

San Francisco! dzień 1

Między zmianą rodzinki dostałam od losu tydzień wolnego (niepłatnego) Ponieważ moja nowa rodzinka chciała mnie dopiero od 11 kwietnia a moja stara rodzinka znalazła kogoś przed czasem, także byłam bardzo podekscytowana na mój samodzielny trip :)
Dowiedziałam się o tym wszystkim w  ostatniej chwili, jakieś 3 dni przed wyjazdem. Także, zaczęłam planować :) Zawsze marzył mi się road trip do Californi.. można powiedzieć, że miałam tego namiastkę :)
Skorzystałam ze strony https://www.greyhound.com/
I wykupiłam bilety na busa! (około 177$ Roundtrip) Około 24 godzin w jedną stronę!
Tak, pojechałam sama, tak, przeżyłam, tak nic mi się nie stało, tak, zakochałam się! Oczywiście w San Francisco, było jeszcze piękniej niż w moich wyobrażeniach :)
Terminal autobusów mieścił się prawie w samym downtown, także nie musiałam się martwić o transfer z lotniska, w tym czasie bilety samolotowe były po około 350$.

Wtorek 5 Kwiecień

Znalazłam się w San Francisco około godziny 10:00 z dwiema przesiadkami w Portland i Sacramento, W autoubusie poznałam chłopaka, który jak się okazało wraca tym samym autobusem do Seatlle! Co za zbieg okoliczności, pomyślałam.. Wymieniliśmy się numerami telefonu żeby spotkać się godzinę lub dwie przed powrotem do Seattle. Spacerkiem około 20 minut poszłam do mojego hostelu, odświeżyć się i przebrać. Byłam umówiona około 11:00 z pewną Polką, która pokazała mi trochę miasta.
Tego dnia odwiedziłam : Twin Peaks...
Kocham ten widok....!!!


Z króliczkiem malutkim ;))


Lombard Street.. ;)


Painted Ladies

.

I ogólnie spacerowałam też wieczorem z moją współkolaktorką z Tajlandii, która jak się okazało ma prawie 40 lat a wyglądała na 20 i jest profesorem :) Była też jakaś impreza z królikami i tam poszłyśmy.. Trochę pospacerowałyśmy po China Town i padnięta po prawie nieprzespanej nocy wróciłam do Hostelu :) C.D.N :)


poniedziałek, 18 kwietnia 2016

Rematch & Moja nowa rodzina

Historia mojego rematchu...

Z pozorów wszystko wydawało się okay, z pozorów. Ale może zacznę od początku.. Dostałam samochód w którym wspomaganie kierownicy było całkiem rozwalone. Możecie sobie wyobrazić jak każdy skręt wymagał mojej siły i do tego samochód strasznie piszczał, no i tak sobie jeździłam prawie 3 miesiące,codziennie wożąc dzieci, ale jak rematch był w toku powiedziałam, że nim więcej nie jeżdżę, tego samego dnia dostałam nowy samochód, 20 letni WV Jetta, tak samo brudny w środku jak pierwszy....
Poza tym.. Rodzice w separacji, było niby ok, czasami jakieś niedomówienia, w sensie jedno chciało zawsze żeby młody miał skarpetki do klapek, drugo nie chciało.. Takie niuanse, niby nic, ale jednak coś...
Poza tym wszystko co im mówiłam słyszałam spowrotem od mojej LCC. Wszystko. Co było na prawdę przykre, nawet podczas rematchu hostka zapytała mnie jak moja skype rozmowa z rodziną X ze stanu Michigan, a ja odpowiedziałam, lubię ich, ale wiesz Michigan, może być trochę nudno.. Za godzinę zadzowniła LCC i mówi : Basia, dlaczego marnujesz czas rodzinom, do których nie chcesz jechać, bo miejsce nudne. Oczywiście rozmawiałam ze wszystkimi zainteresowany rodzinami, bo nie chciałam wracać do Polski, było ich może z 6. Moja LCC na prawdę mi pomagała w rematchu, jest perfekcyjna. Pomagała mi bo wiedziała, jak mam tam przejebane, tym bardziej że dzownili chyba do niej z każdą pierdołą.
Od mojej LCC słyszałam też że nie myję naczyń przed włożeniem do zmywarki i piorę rzeczy na lewą stronę. Jak mi powiedzieli o tych rzeczach, co naprawdę nie zdarzało się codziennie/zawsze sporadycznie może raz, o tym praniu to nawet nie myślałam i tak się wypierze i tak ... No ale jak mi powiedzieli to robiłam wszystko później już perfekcyjnie, ale Oni ze wszystkim dzownili do LCC.
Dzieci starszy 10 lat kompletnie mnie nie szanował. długa historia także, (3miesięczna) Młodszy z autyzmem miał nie byc tak trudny jak był. Trudno było o dzień w którym czegoś nie potłukł, mimo to wydaje mi się że robiłam z nim kawał dobrej pracy/czasu/ ciągłe aktywności na świeżym powietrzu. Codziennie skakanie na trampolinie minimum godzinę dziennie. 
Nie miałam dosyć.. bo podjęłam się czegoś i chciałam to ukończyć, mimo że wiele osób radziło mi rematch.
Aż wkońcu nadszedł ten dzień, gdy host stwierdził że idziemy w rematch, kamień z serca a zarazem smutek. Host stwierdził, że potrzebuje kogoś z większym doświadczeniem z autyzmem. 
Czułam niepokój i szczęście.. Bo sama chciałam rematch dużo wcześniej, ale LCC powiedziała, że lepiej dać sobie trochę czasu i się sprawdzić, co w pełni popieram i rozumiem.

Tak na prawdę.. to miałam z hostem dużo przebojów pod koniec jak znalazłam nową rodzinę, a On został  z ręką.. wiecie gdzie. Tak na prawdę to mogłabym napisać strasznie długi esej a może nawet książkę, a mi się nie chce.. Nie brałam już na poważnie jego złośliwości, uśmiechając sie głupio, bo co mogłam zrobić, chciał mnie zatrzymać.. chyba za wszelką cenę.. (...)
Ostatecznie znalazł AuPair z rematchu, która się zgodziła przyjechać, bo była po 2 - gim rematchu i nie miała zainteresowanych rodzin, pokazywałam jej wszystko przez 3 dni, po czym stwierdziła, że jestem perfect matchem dla dziecka z autyzmem, ale Oni tego nie widzą bo nie mają kiedy.

Na  szczęście dla mnie wszystko skończyło się dobrze. Od 7 dni jestem u nowej rodzinki. Wydają się naprawdę fajni, ale to dopiero początek, a jak wiadomo początki zawsze są fajne. :)))

Moja nowa rodzinka, mama, tata, córka i syn :) Pełna rodzinka i zawsze ktoś jest w domu, na razie jest ok. Robia obiady, sprzatają po nim, chociaż ja zawsze też chce coś porobić, także sprzątam po obiedzie, ale nie wszystko, bo to hostki zadanie, jak host zawsze gotuje. Po prostu nie potrzebuje mojej pomocy. scheedule mam bardzo podobny jak w poprzedniej rodzinie, Rano pracuje godzinę i później od 2:30 do 6:30, także 5 godzin dziennie, jeszcze mniej niż w poprzedniej rodzinie i nie muszę ciągle biegać za dzieckiem które jest "szalone". Po raz kolejny, a teraz już tym bardziej, nie czuję że pracuję. Moja nowa rodzinka potrzebuje mnie czasami w sobotnie poranki na 4 godziny, ale to nie jest jakiś duży big deal.

Gdzie się znalazłam? Na tej samej wyspie, co było bardzo trudne zostać w seattle area. Zależało mi na zostaniu tutaj. Mam tu fajnych znajomych spoza grona aupair i nie tylko ;)

Zostało mi odliczone 2 dni urlopu i za nie zapłacone, których nie wykorzystałam, także teraz pozostało mi z nową rodzinką 8 dni urlopu, nie mam jeszcze  planów.
_____________________________________________________________________
Moja nowa rodzinka chciała mnie od 11 kwietnia. a pracę w starej rodzinie skończyłam 1 kwietnia, także miałam czas na urlop, niepłatny urlop. W którym spełniłam jedno ze swoich największych marzeń! Road trip to .... Opiszę w następnym poście, może nie taki prawdziwy road trip, bo zabookowałam busa, 24 godziny w jedną stronę...! Czy było warto, oczywiście, powtórzyłabym to! 



piątek, 11 marca 2016

Olympia - Stolica Waszyngtonu

Ostatniej niedzieli wybrałam się do stolicy Waszyngtonu. Czas dosłownie zatrzymał się w tej miejscowości. Niskie budynki, mało ludzi, mało samochodów. Było dziwnie, a zarazem fajnie. Pogoda można powiedzieć że dopisała, nie było słońca, deszczu też nie. :)




Kupiłam sobie kapelusz, może wycieczka do Teksasu będzie szybciej niż myślę..


Opieram się & Myślę.


Pozdrawiamy! ;)


Budynek w Downtown.


Ta mała czarna kropka to ja ;) Olymia - Capitol Building


______________________________________________________________________________

Wydaje mi się, że ten weekend, będzie moim ostatnim weekendem w Seattle.


Na samą myśl o opuszczeniu Seattle,
Dookoła mnie czuje smutek,
Nie chce mi się uśmiechać,
Nie chce mi się nic,.
Chce mi się spać,
Nie wychodzić spod kołdry,
Słuchać smutnej muzyki,
Pić ciepłe herbatki,
Których nie chce mi się zrobić :-)



czwartek, 25 lutego 2016

Oregon -> Portland -> Multonomah Falls

W poprzedni weekend wybrałam się do Portland :)
Moje wrażenia? super, prawdę mówiąc gdybym miała porównać do Seattle bardziej mi się podobało. Po pierwsze miasto wieczorem jest mniej przerażające, nikt nie zapytał mnie o $$ ani nikt się nie przyczepiał (jak to bywa w Seattle). Wydaje się być czyściej na ulicach. Taka odskocznia, 4 godziny na południe od Seattle ;)

Niecałą godzinę drogi od Portland można zobaczyć przepiękny wielki wodospad, który według TripAdvisor jest najpopularniejszą atrakcją w Portland, to prawda, było tam wielu ludzi. Strasznie mi się tam podobało! :)





Pewna ulica w Portland ;)


Pewien most w Portland, bardzo spodobały mi się tam mosty, zwłaszcza nocą, nieziemski widok! :)


Pozdrowienia z Portland :-)
Jeżeli chcesz zobaczyć więcej dodaj mnie na snapchacie shanex313 :)

Pozdrawiam :)

niedziela, 14 lutego 2016

Snoqualmie Falls, Pierwszy wodospoad w USA ;) & Casino Poulsbo ;)

Godzinę drogi od Seattle, znajduje się przepiękny wodospad - Snoqualmie Falls ;) Miejsce w którym się trochę zakochałam, mimo że wiało niemiłosiernie, mimo że padał deszczyk, mimo.. mimo wszystkiego, wiem, czuję to, że na pewno jeszcze tam wrócę :) Byłam tam 31 stycznia.


Każdy piątek wieczór jak dotychczas (od trzech tygodni) To Casino w Poulsbo, Casino jest wielkie, robi naprawdę super wrażenie, gdybym nie wiedziała, że to nie stan Waszyngton, myślałąbym że jestem w Las Vegas, bardzo wielka,, ogromna sala z maszynami do grania, stołami, W środku restauracje, no i dance club. Dance club jest właśnie chyba największą przyczyną mojego pobytu tam, razem z innymi auparkami chodzimy na dance floor potańczyć. W Casynie można spotkać Amerkaynów z tego rejonu. Na dance floor też, na imprezach w Seattle są całkiem inni ludzie niż tu, ktoś by powiedział, że dziwaczni, ale każdy na swój spoób jest oryginalny. Nikt na nikogo źle nie patrzy, to mi się w USA podoba, bądź sobą i tylko sobą! :))


sobota, 6 lutego 2016

What do You do for fun? & Długie wakacje

Amerykanie to bardzo ciekawi ludzie. Od ponad  czterech tygodni jestem tylko i wyłącznie w tłumie Amerykanów, nie licząc jednego spotkania z Polkami w Seattle oraz aupairek z wyspy. Jakoś nie czuję chemii do zawiązywania polsko-niemieckich przyjaźni. Niemki w moim clusterze przeważnie mają 18-19 lat. Sorry :-) Ja jestem prawie 25, czuję się na 18;) Nikomu nie mówcie:)

Dużo się dzieje, dużo ludzi spotykam i poznaję, mój angielski nie jest dobry, ale co mam zrobić i załatwić dam radę. Gdy już wymieniam parę zdań z nową poznaną osobą, wtedy Ona każda jedna zadaje pytanie "What do you do for fun" no więc, jak usłyszałam to od mężczyzny, pomyślałam o co mu chodzi;) Czyżby zmierzał do seks zabaw. LOL. Te pytanie tutaj jest na porządku dziennym, Amerykanie lubią rozrywki, chwalić się swoim życiem, co ciekawego zrobili lub zjedli ostatnio. Oczywiście nie wszyscy, ja mam super normalną rodzinkę.

Jak mi się żyje w USA po miesiącu? 
Dobre pytanie, czuję się jak na wakacjach. Nie czuję, że pracuję, to nie jest praca. Jak wygląda praca? W ciągu ostatnich pięciu lat studiowałam zaocznie, pracowałam jako : Przedstawiciel hanldowy w akwizycji, Przedstawiciel handlowy w telekomunikacji, Przedstawiciel handlowy w drukarni, jako sprzedawca samochodów, jako recepcjonistka, zaczynając od pracy na cpn-ie od razu po liceum. Awansując z każdej lepszej pracy na następną lepszą, dodając do tego, że przez dwa lata prowadziłam sklep internetowy z odzieżą oraz głównie artykułami tapicerskimi. 
Teraz mój dzień, to godzina jazdy samochodem, 10 minut zrobienia lunchu i około 4 lub pięciu godzin zabaw - skoki na trampolinie itp, moi hości mają wspaniałą dużą trampolinę,  z której rozciąga się widok na Seattle. Codziennie wracając ze szkoły od starszego chłopca, wtedy kiedy nie pada i nie jest mglisty dzień, jadę drogą dłuższą o około 1milę żeby zobaczyć "Wieżowce na wodzie" Jest piękny widok na Seattle, jest dla mnie wzruszenie i powtarzam sobie "Jestem szczęśliwa, bo tu jestem" powtarzam to jak mantrę codziennie. To jest coś pięknego, coś nie do wyobrażenia, że jestem tu, tak daleko. Że się odnalazłam, właściwie od pierwszego dnia bez skrępowania zaglądałam do lodówki, nie czując się jak obcy. Rodzinka zaprasza mnie do restauracji jak wychodzą, zaprasza na swoje aktywności. Wyrobili mi kartę członkowską do Seattle Zoo, bo dzieci lubią tam przebywać, choć byłam tam tylko raz ;-)

Ludzie w USA
Dobrze, że jedziesz, nie pasujesz tu, ten styl ubrań z Teksasu - słowa mojego przyjaciela z Polski.
Dobrze, że Pani tam jedzie - bez problemu się Pani odnajdzie, za dużo radości jest w Pani - słowa mojego lekarza rodzinnego, którego często odwiedzałam w Polsce. Bo tutaj, - tak wiem, wiem, ludzie narzekają na lato, jak jest gorąco i na zimę, jak jest zimno. 
Tutaj ludzie są otwarci na ludzi, ja uwielbiam ludzi, poznawać nowe persony w moim życiu. Tutaj każdy jest happy, nawet jak nie jest, co można wywnioskować. W sklepie, na ulicy, wszędzie może do Ciebie zagadać jakaś osoba np. wczoraj był piękny słoneczny dzień, tankowałam samochód nagle Pan +70lat mówi do mnie - że moje włosy pięknie wyglądają w słońcu. I inne, że mam świetne szpilki, że mam świetne włosy i powinnam też spróbować OLAPLEX by polepszyć ich kondycje. Koniec dnia, na statku, ludzie pytają Cześć! Jak Twój dzień.

Moim zdaniem w Ameryce nie ma miejsca na smutek :)

(: Jestem szczęśliwa, że tu jestem :)
Co mnie zdziwiło w USA? NIC o czym nie wiedziałam wcześniej. :)

Ale nie zawse jest kolorowo z dzieciakami :-) Ale każdy kolejny dzień wydaje się być lepszy od poprzedniego! :)

poniedziałek, 1 lutego 2016

Leavenworth, Washington State :)

Leavenworth to niewielka turystyczna miejscowość położona 120 mil od Sattle. Ludzie z Seattle bardzo często jeżdzą tam na weekend odpocząć od tłoku. Co znajdziesz w Leavenworth? Dekoracje świąteczne, wszędzie, ośtwelone choinki, lampki, Mikołaje na sprzedaż,.. Wszystko, wszystko co związane ze świętami, a dziś mamy tzn wczoraj, 31 stycznia i podobno tak jest tu całym rokiem.
Oczywiście polecam te urocze miasteczko, pełne sklepików oraz restauracji :-)
Fotorelacja : 

W Seattle nie widziałam jeszcze śniegu, podobno się zdarza, ale nie co roku, jadąc dalej w góry można znaleźć naprawdę dużo śniegu, to tak jakby się ktoś stęsknił, ja akurat nie :)
 Panika śnieżna w USA - tak to dzieje się na prawdę. Wracając p godzinie 5 p.m jechaliśmy w strefie snowzone, czyli mgliście i śnieżnie, nie byl tak źle, jak to ludzie mówią, dało radę jechać na oponach letnich :-) Jak to autostrada, dwa pasy conajmniej w jedną stronę, a na poboczu zostawione samochody. Nie wiedziałam dlaczego - teraz już wiem, Panika Amerykanów w jeździe samochodem kiedy pada śnieg. W niektórych autach byli ludzie, w niektórych nie, pewnie ktoś ich zabrał i wrócą następnego dnia w południe po samochód :-) Jak dla mnie to mega dziwne, jestem z Polski, gdzie zima prawie co roku nas wita :))




Podobno te miasteczko dla rdzennych mieszkańców Stanu Washington Leaenworth jest repliką miasteczka w Niemczech/Belgii/Holandii, tak, wydaje się być tu bardzo europejsko, :)))

wtorek, 26 stycznia 2016

Seattle nocą :)

Witajcie, Każdy weekend staram się spędzać w Seattle, poznawać nowe osoby i ogólnie dobrze się bawić, nie wydając przy tym masy kasy ;) Ferry w dwie strony kosztuje 8,10$,  Jeśli wykupisz 10 przejazdów wyjdzie 65$, co zamierzam zrobić w weekend, taki bilet jest ważny trzy miesiące, więc na pewno wykorzystam ;) Oszczędzając przy tym 15$
Ostatni weekend w sobotę wybrałam się na imprezę wraz z moją meksykańską kumpelą, także AuPair, która mieszka ode mnie rzut kamieniem :-) byłyśmy w Trinity club, było Ok, dużo ludzi, dwie sale jedna większa, druga mniejsza, po 23 wybrałyśmy się bardziej do takiego baru z parkietem do tańczenia, był to bar o nazwie "COWGIRLS" było mega amerykańsko, czy widzieliście film Kojotki? Nie? To musicie zobaczyć. Laski tańczyły na bardzo długim barze, był też byk do ujeżdżania. Co mnie zdziwiło? Amerykańskie laski na imprezie udające seks z nowo poznanym facetem, haha ;) serio, z jednej strony obraz nędzy i rozpaczy a z drugiej było to zabawne. Podoba mi się tu. 
Ok, Ok, uciekając od imprez chciałabym opowiedzieć jeszcze o tym jak wygląda Seattle nocą. Smutno, jak z amerykańskiego smutnego nocnego filmu. Jak wychodzę z terminala ferry, żeby pójść do centrum mijam bezdomnego śpiącego na przejściu, owiniętego w sto różnych rzeczy z dużym skleopowym koszykiem. To trzeba zobaczyć, żeby poczuć o co chodzi, mimo że na filmach widzi się takich bezdomnych, to w realu jest to naprawdę smutne. Seattle jest pełne przerażających ludzi, który na prawie każdym rogu proszą o dolara, żenada. Będąc raz na kawie w starbucksie podeszła do nas kobieta prosząc o pieniądze. Murzyni, którzy krzyczą, po nocy. To nie jest dobry pomysł żeby samemu ruszać w miasto po nocy. Ale w dzień, to zupełnie coś innego.

Uwielbiam nocną przejażdzkę statkiem, widok na Sattle jest nieziemski, zakochałam się!


Kolejny widok ze statku, już bliżej terminalu. Widać Great Ferries Wheel, byłam w poprzednim tygodniu na tym kole, hmm było ok, koło jest wielkie, myślałam, że będę bardziej podekscytowana, ale na tle tych wszystkich budynków wydawało się, że i tak jestem nisko ;) dobra rozrywka na jeden raz.

Nocna Basia w Seattle :)


Space Needle, jak dla mnie wizytówka Seattle, wjeżdzałam na górę, w poprzedni weekend, wtedy, kiedy nie było nocy:)

Na koniec ja i meksykańska AuPair Fabiola. ;))

Pozdrawiam! :)

środa, 13 stycznia 2016

Pierwsze dwa tygodnie w amerykańskiej rodzinie

Witajcie, 
Nie pisałam, bo dużo się dzieje, ciągle coś na głowie. Teraz muszę się uczyć do testu prawa jazdy, co nie jest proste, muszę poznać co niektóre słownictwo. Tak, wiem, że będzie dobrze. Jaka jest rodzinka? Po dwóch tygodniach wydaje się super. Hostka bardziej, host też ok. Pół tygodnia mieszkam z hostką, drugie pół z hostem ale ja z dziećmi cały czas w tym samym domu. Hości się mijają. Wydaje mi się że jest ok dla mnie. 

Jak wygląda mój Scheedule. W poniedziałek pracuje od 1 do 6pm, odebrać małego z autobusu, pojechać razem z małym po starszego i czekać na powrót rodziców. Od wtorku do piątku pracuję rano od 6:20 do 9 i później od 2:30 do obiadu (6-7). Czasami w weekend, ale nie zawsze.

 Ostatni weekend miałam wolny wybrałam się do Seattle, byłam na Ferries Wheel, dużym młyńskim kole, chodziłam po Pike Place Market widziałam pierwszego Starbucksa w USA z kilometrową kolejką i ogólnie zapoznawałam się z okolicą.
W niedziele też byłam w Seattle, ale już z rodzinką, byliśmy w ZOO, wyrobili mi kartę członkowską, bo dzieci lubią tam przebywać :)

Czas leci niesamowicie szybko, jutro będę już moje dwa tygodnie na Bainbridge, :-) To dopiero początek. 
Żyje i mam się dobrze, oraz polecam program Au Pair in America :)
Pozdrawiam :))

czwartek, 7 stycznia 2016

Dzień 3 i 4 - Orientation & Lot do rodziny ;)

Wtorek,
Zaplanowane wykłady od 8:30 do 18:30, tak dobrze widzicie, cały dzień. Tego dnia znacznie większa część była z pierwszą pomocą. O godzinie 16 urwałam się z zajęć z koleżanką, jak za studenckich czasów. Szczerze? Nikt nie zwrócił na to uwagi.. Poszłyśmy na CPN po coś do jedzenia na przeciwko hotelu. Jak pomyślę o tym krótkim tripie, śmiać mi się chce, było.. strasznie zabawnie, wszystko nowe. :)
Środa
Rano o 8 nasze bagaże były już gotowe do odlotu. Rano mieliśmy jeszcze szkolenie, do około 14 z przerwą na lunch około 13:) Około godziny 14 wyruszyliśmy na lotnisko, ja dwie Niemki i dwie Brazylijki. Jedna Brazylijka nie potrafiła powiedzieć ani słowa po angielsku, zastanawiałam się z ddrugą Brazylijką jak się dogadała ze swoją Host Family ;) Koło 15 byliśmy na lotnisku. Pani z obsługi lotniska zrobiła nam check-in w maszynie, poszłyśmy oddać bagaże, trzeba było zapłacić 25$. W samolocie niestety nie mieliśmy wykupionego jedzenia. Super! ;) Kupiłam sałatkę na lotnisku z której w trakcie lotu zjadłam tylko.. sałatę ;) była ble. W samolocie dostaliśmy za free kubeczek wybranego napoju, 3 herbatniki i około 5-10gram orzeszków  Mój lot zaplanowany był na godzinę 18:45 i miał trwać około 6 i pół godziny, tak też było. Bez problemu trafiliśmy do bramki i samolotu:) Przypadło mi miejsce obok chłopaka który nie odezwał się ani słowem i Amerykanki, urodzonej w NYC a mieszkającej w Seattle, była bardzo miła, zamieniłam z nią parę słów.
Seattle
Pół godziny przed lądowaniem patrzyłam na Seattle, na światła które się rozciągały i nie kończyły, coś pięknego, omało się nie popłakałam :D Ok, wylądowałam w Seattle, żeby odebrać bagaż, trzeba było pojechać troszkę pociągiem - trudniej niż w NYC ;) ale spokojnie dałam radę, wyszłam szybciej niż inne dziewczyny z samolotu i tak poszłam za tłumem do pociągu;) Rozglądam się za moim "taśmociągiem"  walizkami i podchodzi do mnie.. Amerykańska Kobieta szpilki, czarny płaszcz, jak  z amerykańskiego filmu i mówi do mnie Basia? Basia? I'm .... Your Host Mum. Ok, to była moja host mum, cudowna amerykańska kobieta. :) Wzięłyśmy mój bagaże, pożegnałam się z dziewczynami, oprócz jednej Niemki, która uważała się za księżniczkę i patrzyła ciągle w sufit i wszystkich miała w dupie. (Moje spostrzeżenia)  Druga Niemka była bardzo, bardzo Ok.
Pierwszą noc spędziłam w Seattle w domu X. Było Ok. :))

niedziela, 3 stycznia 2016

Dzień 2 w USA - Orientation, Nieprzespana noc i Wycieczka do NYC :)

Witajcie :)

Dziś opiszę wam jak wyglądał mój drugi dzień w USA :) Zaczął się od godziny 6 rano.. nie właściwie trwał cały czas bo nocy nie przespałam, nie czułam się zbyt wyśmienicie po kolacji, anyway :) Wykłady zaczęły się w sali seminaryjnej o godzinie 8 rano, nie chciało mi się iść ze względu na samopoczucie, ale myśl że ponad 100 osób da radę, to ja też dam :) W sali seminaryjnej było dość chłodno - większość dziewczyn siedziała w kurtkach, a te z ciepłych krajów nawet w czapkach. Wykłady były troche nudne, lecz niektóre historie mówione przez prowadząca były całkiem interesujące.
Wycieczka do NYC - jakieś parę tygodni przed orientation każdy dostał maila czy chce wziąć w niej udział - ja nie dostałam, albo przeoczyłam .. i nie zarezerwowałam miejsca na wycieczce. Moja rodzina goszcząca nie zapłaciła za wycieczkę - może dlatego, że nie okazałam chęci brać w niej udziału. dodatkowych miejsc nie było zbyt wiele, bałam się, że będąc tak blisko NYC go nie zobaczę, ale udało się, wylosowali mnie :) Wycieczka kosztowała 75$ czy wycieczka była warta swojej ceny, trudno określić - ale ja na pewno nie wybrałabym się na własną rękę do NYC.
Wycieczka trwała od 16 do 23 dostaliśmy jedzenie na drogę, nie za dużo, ale było ok :)
Widzieliśmy z daleka statuę wolności (10 minut)
Byliśmy na Times Square (10 minut)
Oraz wjechaliśmy na Top Of The Rock (około 30 minut to zajęło, a dostaliśmy 15)
Oraz przez te wszystkie godziny w większości podziwialiśmy Nowy Jork zza szyby autokaru :) Więc tak to wyglądało, czas na szybkie zdjęcia i jeszcze szybszy powrót. Wszędzie czekaliśmy na inne dziewczyny, którym zajęło to wszystko więcej czasu. Ludzi w NYC było bardzo wiele.. Nie do opisania, zobaczcie sami.. Tylko parę zdjęć (czas niestety był wielkim ograniczeniem :( :))


CDN :)