czwartek, 7 stycznia 2016

Dzień 3 i 4 - Orientation & Lot do rodziny ;)

Wtorek,
Zaplanowane wykłady od 8:30 do 18:30, tak dobrze widzicie, cały dzień. Tego dnia znacznie większa część była z pierwszą pomocą. O godzinie 16 urwałam się z zajęć z koleżanką, jak za studenckich czasów. Szczerze? Nikt nie zwrócił na to uwagi.. Poszłyśmy na CPN po coś do jedzenia na przeciwko hotelu. Jak pomyślę o tym krótkim tripie, śmiać mi się chce, było.. strasznie zabawnie, wszystko nowe. :)
Środa
Rano o 8 nasze bagaże były już gotowe do odlotu. Rano mieliśmy jeszcze szkolenie, do około 14 z przerwą na lunch około 13:) Około godziny 14 wyruszyliśmy na lotnisko, ja dwie Niemki i dwie Brazylijki. Jedna Brazylijka nie potrafiła powiedzieć ani słowa po angielsku, zastanawiałam się z ddrugą Brazylijką jak się dogadała ze swoją Host Family ;) Koło 15 byliśmy na lotnisku. Pani z obsługi lotniska zrobiła nam check-in w maszynie, poszłyśmy oddać bagaże, trzeba było zapłacić 25$. W samolocie niestety nie mieliśmy wykupionego jedzenia. Super! ;) Kupiłam sałatkę na lotnisku z której w trakcie lotu zjadłam tylko.. sałatę ;) była ble. W samolocie dostaliśmy za free kubeczek wybranego napoju, 3 herbatniki i około 5-10gram orzeszków  Mój lot zaplanowany był na godzinę 18:45 i miał trwać około 6 i pół godziny, tak też było. Bez problemu trafiliśmy do bramki i samolotu:) Przypadło mi miejsce obok chłopaka który nie odezwał się ani słowem i Amerykanki, urodzonej w NYC a mieszkającej w Seattle, była bardzo miła, zamieniłam z nią parę słów.
Seattle
Pół godziny przed lądowaniem patrzyłam na Seattle, na światła które się rozciągały i nie kończyły, coś pięknego, omało się nie popłakałam :D Ok, wylądowałam w Seattle, żeby odebrać bagaż, trzeba było pojechać troszkę pociągiem - trudniej niż w NYC ;) ale spokojnie dałam radę, wyszłam szybciej niż inne dziewczyny z samolotu i tak poszłam za tłumem do pociągu;) Rozglądam się za moim "taśmociągiem"  walizkami i podchodzi do mnie.. Amerykańska Kobieta szpilki, czarny płaszcz, jak  z amerykańskiego filmu i mówi do mnie Basia? Basia? I'm .... Your Host Mum. Ok, to była moja host mum, cudowna amerykańska kobieta. :) Wzięłyśmy mój bagaże, pożegnałam się z dziewczynami, oprócz jednej Niemki, która uważała się za księżniczkę i patrzyła ciągle w sufit i wszystkich miała w dupie. (Moje spostrzeżenia)  Druga Niemka była bardzo, bardzo Ok.
Pierwszą noc spędziłam w Seattle w domu X. Było Ok. :))

3 komentarze:

  1. Ale zazdroszczę :)
    Powodzenia !!!

    OdpowiedzUsuń
  2. czyli to orientation takie nudne jak slyszalam :) jak tam ci sie wiedzie u rodziny juz ?

    OdpowiedzUsuń
  3. Witamy w Ameryce!!! :) Co do Brazylijki - może ma brazylijską rodzinę i nie musiała używać angielskiego. W mojej okolicy jest sporo dziewczyn, które nie wiem w jaki sposób dają sobie radę jak wyjdą z domu :D

    Mam nadzieję, że pierwsze dni u rodziny miną fajnie, a jak nie, to NIE PODDAWAJ SIĘ i wyjdź do ludzi! Z każdym dniem będzie lepiej i będziesz lepiej się czuć w nowym miejscu! :)

    OdpowiedzUsuń